To pytanie padło tysiąc razy po powrocie z naszej wyprawy. Odpowiedź brzmi tak! I to jeszcze jak!!

Ale zacznijmy od początku
W połowie czerwca wybraliśmy się z dwójką znajomych na wyprawę samochodową do Norwegii, konkretnie na daleką północ- Lofoty.
Droga wiodła przez Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię, Szwecję i Norwegię- łącznie ponad 4 tysiące kilometrów w jedną stronę.
Dużo, długo, ale warto
Pisząc o wyjeździe na północ muszę wspomnieć, że było wesoło, niekiedy stresująco, ale przede wszystkim urokliwie i w pewien sposób magicznie.
Pewnie dlatego, że nie było nocy, bo akurat panował dzień polarny i przez 24h mieliśmy słońce po naszej stronie, co było plusem podczas pokonywania trasy.
Fauna i flora, a także widoki, których doświadczyliśmy na pewno zostaną na długo w pamięci i sprawiają, że Lofoty są miejscem godnym odwiedzenia.
Tym bardziej, że jest tam jedna super miejscówka- Lofoten Beach Camp- surferski spot tak naprawdę pośrodku niczego.

Być 4 tysiące kilometrów od domu i mieć możliwość surfowania- decyzja mogła być jedna.
Wchodzę w to.
Zdecydowałem się na opcje wypożyczenia sprzętu(deska, gruba pianka, rękawice i buty neoprenowe). Na miejscu jest też możliwość szkolenia z instruktorem w małej grupie.
W przeliczeniu na złotówki wyszło ok. 350 zł za 3 godziny pływania.
Cena może wysoka, ale nie to się wtedy liczyło.
Co do samej miejscówki- Lofoten Beach Camp oferuje sporo miejsca dla kamperów i na rozbicie namiotu. Są sanitariaty, gdzie można ogarnąć się po sesyjce, a także przyjemna restauracja z widokiem na morze.
Spot baardzo przyjemny- ogromna plaża, garstka ludzi, dookoła góry.
No i fale. Tego dnia nie jakieś wielkie, ale mocne i łatwe do złapania. Dno bez kamieni- to też duży plus.

Jakże miło było wejść do Morza ze świadomością, że zaraz oddam się łapaniu fal. Temperatura powietrza była ok 7-8 stopni, ale przez wiatr od morza odczuwalna była niższa. Jednak dzięki grubej piance było mi gorąco.
Zaliczyłem kilka fajnych przejazdów i przypomniałem sobie to uczucie, które zna każdy surfer, gdy kończy swój przejazd. 100% przyjemności.
Dobrze było wrócić do surfingu po przerwie spowodowanej pandemią.
Po dwóch latach przerwy łapałem fale i to w takich warunkach!
Wrażenia- w zasadzie nie do opisania. Czysta euforia!

Jestem wdzięczny mojej ekipie, że dali mi się wyszaleć na falach. Po 3h godzinach przerwy ruszyliśmy w dalszą drogę.
Podsumowując, tak w Norwegii da radę surfować. I to w naprawdę bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody, odciętym od zgiełku i tłumów spocie.
Polecam
